Lubomira Madejska

LUBOMIRA MADEJSKA. WSPOMNIENIE.

            W grudniu 2009 roku minęło 5 lat od zagadkowego zaginięcia naszej Koleżanki Pani Lubomiry Madejskiej, długoletniego pracownika szczecińskich służb konserwatorskich a także społecznika w dziedzinie opieki nad zabytkami. Ochrona zabytków oraz opieka nad zabytkami były Jej życiową pasją. Była niezwykle zainteresowana także poznawaniem dziedzictwa kulturowego naszego kraju; uczestniczyła wielokrotnie w sympozjach, konferencjach naukowych. Znana była w kraju, jako niestrudzona opiekunka zabytków a także jako osoba bardzo przejęta losami szczecińskiego urzędu konserwatorskiego. Właśnie Pani Mira - jako pierwsza - a to z polecenia ówczesnego kierownika Wydziału Kultury w Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej w Szczecinie napisała do mnie, piszącej to wspomnienie, o możliwości zatrudnienia mnie w szczecińskim urzędzie konserwatorskim, który wchodził wówczas w skład wspomnianego Wydziału Kultury. Wojewódzkim Konserwatorem Zabytków był Pan Stefan Kwilecki a ja miałam objąć miejsce po Pani Krystynie Kromanowej.

            Tak więc Pani Mira - a tak się do Niej zwracaliśmy - stała się na kilka lat moim pierwszym przewodnikiem po pięknej Ziemi Szczecińskiej. Dzięki wspólnym wyjazdom służbowym w teren, bardzo szybko poznałam najpiękniejsze i najbardziej wartościowe zabytki Ziemi Szczecińskiej począwszy od ruchomych, stanowiących wyposażenie zabytkowych kościołów, przez dwory i pałace aż po zabytkowe parki i niekoniecznie chciane dawne cmentarze ewangelickie, które w końcu lat 60-tych i początku 70-tych, miały ulec całkowitej likwidacji. W pamięci utkwił mi szczególnie jeden ze wspólnych wyjazdów: mogło to być około połowy lat 70-tych, kiedy ruszyła ogólnopolska akcja inwetaryzacyjna zabytkowych parków i ogrodów. Miałam dzięki swojej starszej Koleżance poznać zasady inwentaryzacji i ochrony zabytkowych parków poprzez poznanie w terenie dwu z nich, które są w miejscowości Brwice niedaleko Chojny. Ze względu na brak samochodu służbowego (takiego wówczas w urzędzie nie było), pojechałyśmy pociągiem do Chojny i dalej autobusem PKS. Dzień był piękny, zaś pokazywane mi parki - niezwykle urokliwe. Czas był  - po dokonanej inspekcji - popołudniowy i zbliżał się czas odjazdu. Niestety autobus nie przyjechał... Decyzja Pani Miry była szybka: wracamy pieszo! I tutaj okazało się, iż Pani Mira - jako piechur - była świetnie przygotowana, krótkie spodnie, trampki i długi, szybki marsz. Maszerując od Brwic do Chojny (ok. 10 km), pani Mira uświadomiła mi jak pięknymi alejami przyszło nam maszerować. Na pociąg do Szczecina zdążyłyśmy.

            Pani Mira była osobą impulsywną, co często demonstrowała w pracy, ale także niezwykle pogodną. Była bardzo pracowita, a wiedzę na temat wartości naszych obiektów miała niezwykle rozległą. W archiwum konserwatora do dzisiaj można znaleźć dokumenty, karty zabytków pisane Jej ręką. Ze względu na bardzo małą obsadę urzędu konserwatorskiego (przez jakiś czas byłyśmy tylko my dwie!), sprawy piętrzyły się na biurkach. Biurko Pani Miry było szczególne; aby stosy papierów z różnorodnymi sprawami  zmieściły się na biurku, miało ono dorobione dodatkowe boki, a piętrzące się stosy, aby nie "fruwały", obciążone były dużymi kamieniami. Ulubionym "narzędziem pracy" Pani Miry był telefon. Widać, w ten sposób szybciej można było załatwić sprawy nie cierpiące zwłoki . 

            Dzięki Pani Mirze, tuż po przyjściu do pracy w urzędzie, bardzo szybko poznałam Diecezjalnego Konserwatora Zabytków, ks. Romana Kostynowicza, z którym Pani Mira bardzo ściśle współpracowała (a to nie podobało się ówczesnym władzom komunistycznym). To pierwsze spotkanie w Kamieniu Pomorskim, zaowocowało w przyszłości moją, jako wojewódzkiego konserwatora zabytków, ścisłą współpracą.

            Pani Mira, pochłonięta pracą w urzędzie znajdowała czas na pracę społeczną. Już od 1949 roku była członkiem Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego, a w 1950 roku pracowała w polskim Towarzystwie Turystyczno-Krajoznawczym. Podejmując w 1956 roku pracę w Szczecinie od razu zaczęła swą pracę społeczną w PTTK w Zarządzie Okręgu. Była filarem komisji opieki nad zabytkami, pełniąc ważne społeczne funkcje początkowo sekretarza a następnie wiele lat (1967 - 1985) przewodniczyła tejże komisji. Zebrała wokół siebie wielu ludzi z terenu całego województwa, którzy działali jako społeczni opiekunowie zabytków. Zawsze dla tej grupy społeczników znajdowała czas. W 1970 roku została także społecznym opiekunem zabytków. W szczególny sposób - jako społeczny opiekun zabytków - zabiegała o uratowanie ruiny kościoła na Pomorzanach przy ul. Włościańskiej. Kościół został w latach 70-tych XX w. odbudowany i służy mieszkańcom Pomorzan do chwili obecnej.

       Mimo, iż przeszła na emeryturę (1977), pasja opieki nad zabytkami, pochłaniała Ją nadal. Nigdy nie miała czasu, znalazła go jednak aby utworzyć w Szczecinie oddział nowego stowarzyszenia, Stowarzyszenia Konserwatorów Zabytków. Była jego długoletnią przewodniczącą. Tę pracę Stowarzyszenia Konserwatorów Zabytków kontynuują koledzy do dziś, a początkowo niewielki oddział, liczy dzisiaj ponad 30 osób. W roku 2005 została wyróżniona Honorowym Członkowstwem SKZ.  

            Miała grono licznych przyjaciół. Bywało, iż przynajmniej raz w roku spotykaliśmy się na Jej działce lub w niewielkim mieszkaniu. Działka w pewnym momencie pochłonęła Ją bez reszty, a efekty hodowli roślin, często bardzo atrakcyjnych chętnie prezentowała przyjaciołom i znajomym. W tym czasie,  uprawiając ogródek, znajdowała czas na opracowywanie recenzji dokumentacji ewidencyjnych parków województwa. Była recenzentem z ramienia Ministerstwa Kultury.

          Jako bardzo zapracowana osoba, w swoim domu miała niezliczone ilości wszelkich dokumentów, swoiste drugie biuro! A także wspaniały księgozbiór a nade wszystko liczne rodzinne pamiątki z czasów lwowskich. Trudno było się w tym mieszkaniu poruszać. W domu towarzyszyła Jej piękna kotka, która zawładnęła sercem pani Miry. Czuła się także odpowiedzialna za kotki mieszkające na działce. Opiekowała się nimi do ostatnich chwili życia. Gdy zaginęła, miała 87 lat. Była pełna życia, ciągle zapracowana i niezwykle pogodna, bardzo skromna. Taką Panią Mirę zapamiętałam.

Ewa Stanecka